Wstępu cd... Strona główna

dzień1
dzień2 dzień3 dzień4 dzień5 dzień6 dzień7 dzień8 dzień9 dzień10
poprzedni dzień



Dzień 6,
13 maja 2007 r.


Gdzieś przed Dołżycą

Woda na mycie grzeje się od rana
AKAPITRanek budzi mnie piękną słoneczną pogodą, ale i rykiem samochodowego silnika. W Cisnej odbywają się od wczoraj wyścigi w ramach Górskich Samochodowych Mistrzostw Polski. Widocznie któryś z zawodników zrobił sobie rozgrzewkę poza wyznaczoną trasą. Zastanawiam się czy rajdowcy nie pokrzyżują mi planów, muszę się bowiem przez Cisną dostać do Majdanu, ale gdy po śniadaniu jadę w tamtym kierunku okazuje się, że cała impreza odbywa się na drodze w kierunku Jabłonek i Baligrodu.
Dziś znowu skorzystam z dobrodziejstwa sanockiego PKS-u. Autobusem, który wiózł mnie już do Rzepedzi przejadę teraz wcześniejszy odcinek – z Majdanu do Smolnika. Samochód zostawiam na parkingu pod barem, a sam idę na przystanek. Znany mi już Autosan przyjeżdża punktualnie. Kierowca tym razem nie robi problemów z wpuszczeniem do środka mojego drewnianego towarzysza. Po 25 minutach wysiadam na skrzyżowaniu z drogą wiodącą do Smolnika. Bez ociągania ruszam na tory.
AKAPITLinia kolejki wąskotorowej na odcinku Nowy Łupków - Majdan wybudowana została w latach 1890 - 1898 a jej celem był wywóz drewna z okolicznych lasów i przeładunek na kolej normalnotorową w Łupkowie. Powstała zgodnie z ówczesnymi normami, jako kolejka z 760 mm rozstawem szyn. Łącznie przy budowie tego odcinka (wydłużonego w późniejszym okresie do Beskidu oraz Kalnicy) pracowało ok. 300 osób. Pierwszy skład do Majdanu wjechał 22.01.1898 roku, a więc po bez mała pięciu latach budowy. Prace ziemne wykonywali robotnicy głównie z tarnowskiego i krakowskiego, natomiast prace związane z budową przepustów i mostów przeprowadzili kamieniarze z Włoch, których specjalnie w tym celu sprowadzono. Oni też postawili zachowany w dobrym stanie do dziś most w Woli Michowej. Obecne tory kolejki biegną wzdłuż drogi - trasa kolejki na tym odcinku została zmieniona, zmieniono również rozstaw na 750mm. Dokonali tego Niemcy w latach okupacji, intensywnie eksploatując kolejkę. Potem kolej została dość znacznie zniszczona i kolejna odbudowa ruszyła w roku 1944. Uszkodzonych było wiele mostów, przepustów a także rozebrane tory, które wykorzystywano do budowy bunkrów i umocnień. Kamienny most nad potokiem Maguryczny Niżny ma ok. 10m wysokości. Obiekt jest bardzo rzadko odwiedzany przez turystów, mimo bliskości szosy, ponieważ znajduje się na obecnie całkowicie zalesionym terenie poza szlakiem obecnej linii kolejki.
[http://www.twojebieszczady.net/warto/most_wm.php]
AKAPITOczywiście o moście tym nie mam zielonego pojęcia, bo mój spontaniczny wyjazd ma bardzo kruche podstawy teoretyczne. Idę więc torem wzdłuż asfaltowej drogi nieświadom, że linia miała tu niegdyś zupełnie inny przebieg. Nawiasem mówiąc, obecna trasa jest na tym odcinku mocno nieciekawa i chwilami mam wielką chęć przyspieszyć jej pokonanie przenosząc się na asfalt. Po wąskim torze idzie się przecież znacznie wolniej. W końcu jednak uznaję, że nigdzie mi się nie spieszy, cały piękny i słoneczny dzień przede mną, a i ilość kilometrów do pokonania nie zmusza do pośpiechu. W przeciwieństwie do odcinka z Rzepedzi tor jest tu w zaskakująco dobrym stanie. Oczywiście główki  szyn   pokrywa  rdza,  ale  podkłady  i  kamienna  podsypka  wyglądają  na  gotowe  do  przyjęcia  pociągów. Te  jednak

Tuż za Smolnikiem


Przed Wolą Michową

Przed Wolą Michową

Wola Michowa

Maniów

W pewnej chwili mijam się...
z Majdanu dojeżdżają tylko do Woli Michowej, do której dochodzę po około godzinie od startu. (Obecnie pociągi turystyczne dojeżdżają tylko do Balnicy [przypis autora z 2014 r.]). Po mniej więcej 20 minutach dochodzę do kolejnego przystanku, tym razem w Maniowie. Jest on podobny do poprzedniego, a to oznacza, że wyróżniają go jedynie przebiegające równolegle na kilkudziesięciometrowym odcinku drugie tory. Idąc przed siebie patrzę uważnie pod nogi. Nie bez powodu. W pewnej chwili mijam się z udającą się gdzieś w swoich sprawach w przeciwnym do mojego kierunku żmiją.
AKAPITOkoło dwa kilometry za Maniowem tor bierze rozwód z asfaltową drogą i ostro skręca na południe. Wiedzie teraz doliną pomiędzy stromymi zboczami Kopy po prawej i Matragony po swojej lewej stronie. Tor biegnie wzdłuż Osławy, która jest teraz ledwie większym strumieniem szemrzącym z cicha i  nieśmiało.  Zbliżam  się  do  jej  źródeł,  będzie

więc coraz mniej okazała. Słońce stojąc niemal w zenicie świeci dość ostro, a na niebie zaczynają się pojawiać pierwsze białe cumulusy. Wokół panuje cisza i spokój. Słychać tylko śpiew ptaków i delikatny szum wiatru na niemal pozbawionych jeszcze liści porastających zbocza bukach. Widać, że przyroda dopiero budzi się tu do życia. Tylko rosnące tu i ówdzie pojedyncze drzewa owocowe, będące zapewne pozostałością po niegdysiejszych gospodarstwach są w pełnym rozkwicie ku uciesze brzęczących w górze pszczół.


Tor skręca na południe

Osława w górnym biegu
AKAPITIdę tak przed siebie raźno, na kapeluszu „piórko mi się chyboce”, gdy nagle spostrzegam, że nie jestem sam. Wyraźnie ktoś idzie przede mną. Czyżby drugi amator kolejowych wędrówek? Na to wygląda, choć gdy podchodzę nieco bliżej zauważam, że ten piechur chyba jednak robi to służbowo. Idzie powoli wpatrzony w dół, a w ręku ma sporej wielkości zeszyt, w którym od czasu do czasu coś notuje. Zrównuję się z nim i zagaduję. Okazuje się, że to pracownik BKL-u robiący przegląd torowiska przed rozpoczęciem sezonu. Zamieniam z nim kilka słów i idę dalej. Po chwili dochodzę do przystanku Balnica. To pierwszy po tej stronie trasy przystanek, na którym jest tablica z nazwą miejscowości i rozkład jazdy. Tu jednak dojeżdża kolejka turystyczna. Po prawej stronie toru przebiega granica państwa. Informująca o tym tablica pochodzi jeszcze z przed czasów traktatu z Schengen i zabrania kategorycznie przejścia. Biegnie tędy również niebieski szlak prowadzący z Rzeszowa przez pogórza Dynowskie i Przemyskie, Góry Sanocko-Turczańskie, Bieszczady Zachodnie i Beskid Niski aż do Grybowa. Na bieszczadzkim odcinku szlak ten w znacznej części jest szlakiem granicznym.

...spostrzegam, że nie jestem sam...

Balnica...

...i granica
Po drugiej stronie toru stoi natomiast samotny budynek. W czasach gdy kolejka sama zarabiała na swoje utrzymanie, znajdowała się tu budka dróżnika, który dbał o sprawność tutejszych zwrotnic. Obecnie mieści się tu klimatyczne schronisko (http://www.balnica.pl). AKAPITWłaściwa łemkowska wieś Balnica została założona w 1549 roku i leżała na północny zachód od tego miejsca wzdłuż leśnej   drogi   prowadzącej   tu   z  Maniowa.

Rozjazdy w Balnicy

Przed II wojną liczyła około 500 mieszkańców. Znajdowała się tu nawet placówka Straży Granicznej. Po wojnie w ramach akcji „Wisła” wszyscy mieszkańcy zostali wysiedleni, a zabudowania zniszczone. Obecnie jedyną pozostałość po wsi stanowi cerkwisko. Oprócz tego w Balnicy znajduje się otoczona kamiennym murkiem kapliczka, a obok niej cudowne źródełko – przed wojną cel wędrówek okolicznej ludności.
AKAPITZa przystankiem Balnica tor zagłębia się w lesie i zaczyna opadać w dół trawersując zbocze Matragony. Tu i ówdzie pomiędzy podkładami kwitną poziomki, gdzieniegdzie widać ślady obecności jeleni, wszędzie zaś panuje spokój i cisza mącona jedynie świergolącymi gdzieś w górze głosami ptaków. Nawet sygnał polskich operatorów sieci komórkowych tutaj nie sięga. Co ciekawe ten odcinek torów w ramach granic ustalonych po zakończeniu I wojny w latach 1918-20 znalazł się po stronie Czechosłowacji i wszystkie przejeżdżające tędy pociągi były wówczas eskortowane przez Straż Graniczną. Dopiero w roku 1938 na mocy dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej wymuszającego na Słowakach korektę przebiegu granicy tereny te weszły w skład Rzeczpospolitej, a linia w całości znalazła się po polskiej stronie. Po zakończeniu II wojny przywrócono w tym miejscu granicę z lat 1918-38, a całość linii bieszczadzkiej kolei wąskotorowej powróciła do Polski dopiero w 1958 roku.

...tor zagłębia się w lesie...


...sygnał tutaj nie sięga...

AKAPITPo kolejnych 20 minutach marszu do mych nozdrzy dochodzi charakterystyczny zapach. Po chwili zza zakrętu wyłaniają się dymiące stalowe retorty. To już Solinka i osada węglarzy. Praca wre tu na całego. Solinka, podobnie jak Balnica była przed II wojną sporą łemkowską wsią. I podobnie jak Balnica w latach 1945-47 została w całości wysiedlona i zniszczona. Obecnie znajdują się tu jedynie cztery gospodarstwa leżące około kilometra na południe od toru, który w tym miejscu ostrym łukiem skręca na północ i zagłębia się w dolinę Solinki płynącej tu pomiędzy  Matragoną,  a  masywem  Hyrlatej.
Do Solinki dotarliśmy w styczniu tego roku w ramach feryjno-zimowego choć bezśnieżnego spaceru z Żubracza, więc te tereny nie są mi zupełnie obce. I to pewnie wtedy gdzieś tam głęboko w mojej podświadomości zagnieździło się nasionko, ktore wiedziało, że te tory przecież dokądś prowadzą...

Retorty w Solince


Rozjazdy w Solince
AKAPITPonieważ pora najwyższa na jakieś małe co nieco, postanawiam zrobić sobie tu przystanek. Układam się na gęstym jagodzisku i zjadam kanapki z konserwą turystyczną. To niesamowite, że taka konserwa w warunkach polowych smakuje zupełnie inaczej niż w domu. Odpoczywam ponad godzinę, ale też nie mam się po co spieszyć. Do Majdanu zostało mi około 4-5 kilometrów, więc nadmierny pośpiech spowoduje brak zajęć późnym popołudniem. Leżę więc, wpatrując się w płynące nade mną po błękitnym niebie nieliczne pierzaste obłoki i wsłuchując w śpiew ukrytych w gęstych gałęziach drzew ptaków. Jest tu tak spokojnie, że śmiało mógłbym tu zostać na dłużej. Dużo dłużej... W końcu jednak niechętnie podnoszę się z miękko wyściełanego posłania i zbieram do dalszej drogi. W dolinie tor przeplata się z płynącą niżej Solinką, a nieopodal wije się gruntowa droga. Porastające zbocza Matragony i Hyrlatej buki są zaledwie lekko zazielenione, a trawa nieśmiało wydobywa się na powierzchnię ziemi. Spacer doliną nie trwa długo i już po kilkudziesięciu minutach dochodzę do drogi, którą opuściłem przed południem. Teraz biegnącym wzdłuż niej torem podążam do Żubracza, za którym znajduje się koniec dzisiejszego odcinka – Majdan.

Po prawej Hyrlata

Tu zaś Matragona

Rozjazdy w Żubraczu

Między Żubraczem a Majdanem

Majdan
AKAPITSamochód czekający grzecznie na parkingu na chwilę przeistacza się w kuchnię, a zaraz potem w jadalnię. Po krótkim odpoczynku zaczynam kombinować kolejny nocleg. Jadę do Przysłupu, rozglądam się po parkingu przy przystanku kolejki. Nie przekonuje mnie to miejsce, choć było by idealne ze względów logistycznych. Kolejny odcinek mam bowiem zamiar pokonać w kierunku od Wetliny do Przysłupu właśnie. Widok stąd jest piękny, z dala pozdrawiają mnie   Smerek,   Połoniny   i   pasmo   Działu.

Po lewej Smerek dalej Roh i Osadzki, w dali Połonina Caryńska, po prawej pasmo Działu. Na horyzoncie majaczy Tarnica i Krzemień
Spać się tu jednak nie da. Wszędzie pełno kurzu wzbijanego dodatkowo przez przejeżdżające od czasu do czasu samochody. Decyzja może być więc tylko jedna. Szukam dalej. Jadę w  kierunku  Wetliny  rozglądając  się  po  drodze,  ale  bez  skutku.  Dopiero  w  samej  Wetlinie, a właściwie w Starym Siole skręcam w wąską dróżkę, która prowadzi mnie niemal na brzeg Wetlinki. Opodal jest pole namiotowe, który pamiętam z lat 1982-83, kiedy to spędzałem tu wakacje z rodzicami, włócząc się po połoninach i zbierając  borówki  (jestem z Krakowa :-p ) i grzyby. Miejsce jest zaciszne i oddalone od zabudowań. Noc powinna być więc spokojna.
AKAPITIdę jeszcze na krótki spacer po wsi. Wiele się tu zmieniło od czasu ostatniej bytności. Jest kilka nowych sklepów, ale przede wszystkim powstało sporo nowych budynków mieszkalnych sprawiających wrażenie pensjonatów. Nie ma się zresztą czemu dziwić. Bieszczady stały się popularne, nawet modne, a to ściąga tu tłumy turystów. Jest popyt, musi więc być i podaż. Na szczęście teraz jest tu cicho i pusto, a jedynymi spotkanymi ludźmi są tutejsi mieszkańcy. Gdy jestem już poza centrum wsi i znajdującą się tu niegdysiejszą stacją kolejki, rzucam okiem na łąkę znajdującą się na zboczu Jawornika. Zmierzcha się, ale widzę wyraźnie ruch. Zwierze jest czworonożne i porusza się krokiem bardzo charakterystycznym, typowym dla wilków. Czyżby samotnik wybrał się na wieczorne polowanie? Na pewno to nie jest pies, bo na mój widok zdecydowanym krokiem odwraca się i biegnie z wolna w kierunku lasu. Nie jest to też na pewno żaden zwierz kopytny. No cóż, Bieszczady...
AKAPITWracam do samochodu i po małym co nieco na kolację kładę się spać. Tymczasem gwiazdy tłumnie wstępują na wieczorne bezchmurne niebo, od którego odcina się wyraźnie czarny kontur Smereka.


Zmierzcha się

...gwiazdy wstępują na wieczorne niebo...

...odcina się wyraźnie kontur Smereka...
dzień następny