Wstęp Główny Szlak Beskidzki Strona Główna
Etap I - Bieszczady Etap II - Beskid Niski Etap III - Beskid Niski i Sądecki Etap IV - Gorce Etap V - Beskid Żywiecki Etap VI - Beskid Żywiecki Etap VII - Beskid Śląski

dzień12 dzień13 dzień14 dzień15 dzień16 dzień17 dzień18 dzień19
...poprzedni dzień

Dzień 14, 9 lipca 2010 r.

Wstajemy niewyspani około ósmej. Nasze buty, a zwłaszcza moje, przypominają dobrze nasączone gąbki. Basi są w ciut lepszym stanie. Nie były co prawda prane, ale pod względem wilgoci też niczego im nie brakuje. Mamy dzisiaj w planie dojście do Hańczowej. Po źle przespanej nocy to będzie spore wyzwanie. Na szczęście pogoda cały czas nam sprzyja. Świeci ładnie słońce, ale temperatura jest umiarkowana. Po śniadaniu ruszamy. Pomni ostrzeżeń zwracamy szczególną uwagę na znaki szlaku. Bez problemu dochodzimy do Wołowca. Dalej idziemy szeroką, wygodną, leśną drogą. W pewnym momencie szlak nagle odbija z drogi w prawo i wiedzie równolegle do niej lasem, zarośniętą, błotnistą ścieżką. Decydujemy, że nie będziemy się znowu moczyć, zwłaszcza że nasze buty zaczynają właśnie podsychać. Idziemy więc drogą. Z mapy wynika, że szlak i tak będzie musiał w pewnym momencie ją przeciąć, przechodząc na drugą stronę. Obserwujemy więc uważnie wytrzeszczając oczęta. Niestety miejsca tego nie zauważamy, a droga zamiast iść doliną rzeki, zaczyna wyprowadzać nas coraz wyżej, skręcając jednocześnie w kierunku szczytu Obszar (685 m), na który nie mieliśmy zamiaru wejść. Przez chwilę próbujemy schodzić na przełaj przez las w mniej więcej pożądanym kierunku. Zniechęceni chaszczami szybko jednak rezygnujemy i idziemy dalej stokówką, która, jak wynika z mapy, powinna mieć połączenie z centrum wsi Krzywa. Tak też faktycznie jest. Idąc wzdłuż zabudowań w kierunku zagubionego szlaku widzimy, że próba przełajowego przejścia przez las skończyłaby się niechybnie w kolejnym bagnie. Z Krzywej wchodzimy na Popowe Wierchy. Po niezbyt długim podejściu nasłonecznioną łąką, a następnie lasem, idziemy znów szeroką drogą wzdłuż grzbietu Popowych. Droga jest tu do tego stopnia wygodna, że decydujemy się na zdjęcie butów i marsz w sandałach. Ulga dla naszych nasiąkniętych wilgocią stóp jest nie do przecenienia. Tu też musimy jednak uważać, bo szlak kolejny raz uciekając z drogi, w pewnym momencie odbija w lewo. Na szczęście to miejsce jest zauważalnie oznakowane.

...po śniadaniu ruszamy...

...dochodzimy do Wołowca...

...wchodzimy na Popowe Wierchy...
Dziś ewidentnie idzie nam się słabo. Pewnie to sprawka wczorajszego ciężkiego odcinka i źle przespanej nocy. No i syndrom trzeciego dnia, który podobno jest najtrudniejszy... Do tego Basia ma na stopach odciski, a ja mokre buty.
Na ściętych pniach robimy krótki odpoczynek i zmianę obuwia. Spotykamy tu cztery dziewczyny idące w przeciwną stronę. Wymieniamy oczywiście krytyczne uwagi na temat oznakowania i stanu szlaku. Ostrzegamy je przed czychającymi pułapkami. Idąc w przeciwnym kierunku będą miały spore trudności w odnalezieniu miejsca w którym powinny zejść z grzbietowej drogi na ścieżkę w kierunku Krzywej. Dziewczyny polecają nam studencką bazę namiotową w Regetowie, jako świetne miejsce na nocleg. To trochę bliżej, niż planujemy dojść, ale plany planami, a możliwości fizyczne... Póki co schodzimy do wsi Ług. Po drodze robimy jeszcze postój na posiłek. Jesteśmy już głodni, a na głodno iść się nie da.

...zatrzymujemy się pod sklepem...

...wchodzimy na szeroką łąkę...
W Ługu po raz kolejny zatrzymujemy się pod sklepem. Kupujemy coś do picia i lody na deser po "obiedzie" w postaci kanapek, które zjedliśmy niedawno. Tuż obok sklepu jest ośrodek wypoczynkowy nadleśnictwa. Jestem już tak zmęczony, że na dobrą sprawę najchętniej zrezygnowałbym z dalszego marszu i poszukał tu kwatery. Jednak udaje mi się przeprowadzić poważną rozmowę z wewnętrznym rogatym leniuszkiem i zmusić go do dalszego wysiłku. Ze wsi kierujemy się na Rotundę (771 m). Z drogi wchodzimy na szeroką łąkę, na której rzecz jasna nie ma żadnego oznakowanego szlaku.
Nie ma go również na żadnych będących w zasięgu wzroku drzewach czy innych bardziej i mniej stałych elementach krajobrazu. Mamy już dość tej ciuciubabki. Zaczynam się lekko złościć, bo limit tolerancji na błądzenie w dniu dzisiejszym został już dawno wyczerpany. Dopiero spotkany na łące miejscowy wskazuje nam właściwy kierunek. Oczywiście po przejściu około kilometra, na granicy lasu spotykamy poprzeczną drogę ze szlakiem. Na Rotundę wchodzimy już bez większych problemów, choć odcinkami szlak wydaje się nam stromy.

...wysokie, stylizowane wieże...
A może po prostu jesteśmy już bardzo zmęczeni... Na szczycie położony jest bardzo nietypowy w swej formie cmentarz z okresu I wojny. Jest to cmentarz wojenny nr 51 zbudowany według projektu architekta Duszana Jurkowicza. Założony na planie koła, jest otoczony kamiennym niewysokim murem. Znajduje się tu 20 grobów pojedynczych i 4 mogiły zbiorowe, żołnierzy armii austro-węgierskiej i rosyjskiej. Nad ułożonymi w charakterystyczny, kolisty kształt grobami górują wysokie, stylizowane wieże, zwieńczone krzyżami. W oryginale było ich pięć. Obecnie w trakcie odbudowy cmentarza są jedynie dwie. Inskrypcja na kamiennej tablicy w tłumaczeniu na język polski brzmi:

Nie płaczcie, że leżymy tak z dala od ludzi,
A burze już nam nieraz we znaki się dały
Wszak słońce co dzień rano tu nas wcześniej budzi
I wcześniej okrywa purpurą swej chwały.

Robimy kilka pamiątkowych zdjęć i schodzimy do Regetowa. W międzyczasie ustalamy, że to będzie finisz dzisiejszego etapu i decydujemy się na nocleg w bazie namiotowej SKPB Warszawa. Już po chwili możemy się przekonać, że jest to słuszna decyzja. W bazie panuje bardzo miła atmosfera. Ze szlaku zostajemy niemalże zgarnięci, choć wcale nie trzeba nas do tego namawiać. Tegotygodniowe bazowe - Ala i Marysia - pokazują nam gdzie i czego szukać, więc nie mamy problemu ze znalezieniem miejsca pod namiot. Baza jest pełna ludzi, ale miejsca nie brakuje. Z naszych obserwacji wynika, że łączą się w niej co najmniej trzy pokolenia. Od dzieci w wieku niemowlęcym, poprzez młodzież, do pań i panów w wieku, powiedzmy, średnim. Położenie bazy sprawia, że można bardzo blisko podjechać samochodem. Aby dojść do drogi wystarczy przekroczyć rzekę Regetówkę. To gościom, ale i gospodarzom,  znacznie ułatwia wszelkie zagadnienia logistyczne. 

...schodzimy do Regetowa...

Baza w Regetowie

...co najmniej trzy pokolenia...
W bazie można nocować we własnym namiocie lub w jednym z kilku eleganckich namiotów bazowych.
Po rozbiciu obozowiska myjemy się w strumieniu, czerpiemy wodę ze źródła i robimy ciepły posiłek. Powoli dochodzimy do siebie po męczącym dniu.

Ustalam trasę na następny dzień
Wieczorem na chwilę siadamy przy ognisku, słuchamy opowieści i wymieniamy uwagi na temat szlaku z dwoma chłopakami idącymi nim w przeciwnym kierunku. Od bazowych dowiadujemy się, że dziewczyny, które polecały nam nocleg w tym miejscu, jak i nasz chrapiący współlokator z Bartnego także tu gościli. Dziś idziemy spać naprawdę zmęczeni. Postanawiamy, że następny dzień będzie dniem zdecydowanie rekreacyjnym.

następny dzień...