wstęp Beskid Wyspowy - lista wycieczek Strona główna

23 września 2012 r.
Mogielica, Łopień

Przełęcz Rydza Śmigłęgo
AKAPITPogoda od rana jest obiecująca. Ale tylko obiecująca. Obiecuje wspaniałe warunki pasami błękitu na zachodzie. Jednak póki co nad naszymi głowami i na wschodzie rozciągają się co prawda wysokie, ale za to nieprzeniknione warstwowe chmury pokrywające szarością 80% nieba. Ponieważ jednak nie zanosi się na deszcz, decydujemy, że nie ma co się długo zastanawiać tylko trzeba pakować plecaki, ubierać się i... naprzód! Na Przełęcz Rydza Śmigłego nad Jurkowem dojeżdżamy przed godziną dziesiątą. Tuż obok węzła szlaków buduje się coś, co w założeniu miało być chyba sporym pensjonatem. Miało być, bo inwestor chyba przeszacował swoje możliwości. Budowa wygląda na od dawna nie tkniętą ręką robotnika, a cały teren porasta wysoka trawa.
AKAPITTemperatura nas nie rozpieszcza, a do tego nieco wieje. Nie ociągając się zatem, wyruszamy na szlak. Szlakowa tabliczka na przełęczy wróży 2,5 godzinny marsz pod górę. No dobra, co zrobić, jakoś może damy radę. Przechodzimy przez szeroką łąkę i chowamy się
w lesie. Tylko na chwilę, by dojść do asfaltowej dróżki prowadzącej do osady Sarys. Stromy asfalt prowadzi pomiędzy zabudowaniami. Ciekawe jak jest tu w zimie. Dojazd w to miejsce to zapewne swego rodzaju wyzwanie. Za osadą asfalt ustępuje miejsca żwirowi, ten po kilkudziesięciu metrach zmienia się w zwykłą gruntową dróżkę. Ta najpierw prowadzi wśród łąk, by po chwili niepostrzeżenie przytulić się do granicy świerkowego lasu, a zaraz potem na pewien czas w nim zagłębić. Dochodzimy do okrążającej Mogielicę stokówki, a zaraz za nią szlak zaczyna ostrzej piąć się w górę. Gdy w końcu wychodzimy na sporą polanę, spoglądam na zegarek i wokół siebie. Coś mi się tu nie zgadza. Świadom tego, że Mogielica to kawalarska góra podejrzewam jakiś podstęp. Według mapy jesteśmy już pod szczytem, gdy tym czasem nie minęła jeszcze godzina od naszego startu. Wcale się nie spieszyliśmy, więc albo czas na tabliczce  był  liczony  bardzo  piknikowo,  albo  znów  pobłądziliśmy. Wszystko

W dali na horyzoncie widoczna Kamionna
jednak wskazuje, że jesteśmy jak najbardziej we właściwym miejscu. Postanawiamy zatem zrobić na polanie przystanek na drugie śniadanie, tym bardziej, że widoki stąd są całkiem niezłe. Na Basi jak zwykle największe wrażenie robią widniejące w oddali Tatry. Musimy jeszcze tylko znaleźć miejsce nieco osłonięte od dokuczliwego zimnego wiatru. Schodzimy ze szlaku i chowamy się w wysokim jagodzisku. Niby jest lepiej, ale przenikliwe wietrzne zimno zmusza nas do szybkich ruchów szczękami. Herbata z sokiem malinowym daje troche ciepła, ale to  za

Panorama z polany po północno zachodniej stronie szczytu.
Panorama z podstawowym opisem xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx Opis szczegółowy
mało. Trzeba się ruszać. Tu zauważamy pierwszych dziś na szlaku turystów. Są lepsi od nas, już schodzą. Kilkanaście minut później docieramy do szczytu. Tempo mamy naprawdę niezłe. Odliczając krótki postój, droga zajęła nam godzinę i piętnaście minut. Czyli jak by nie liczyć połowę „rozkładowego” czasu.
AKAPITMogielica to najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego. Ma 1171 m n.p.m. Jej położenie i bardzo charakterystyczny kształt – szpiczasta kopka obok szerokiej płaszczyzny Stumorgowej Polany na jej południowo-zachodnich stokach 
sprawiają, że jest bardzo łatwo rozpoznawalna nawet z dużych odległości. Zaś odbudowana w 2008 roku wieża widokowa na szczycie sprawia, że można z niej podziwiać widoki naprawdę zapierające dech w piersiach. Widać stąd wszystkie większe i większość mniejszych szczytów Beskidu Wyspowego, a także całe pasmo Gorców i Tatry. Przy niezłej widoczności nietrudno odnaleźć pasmo Radziejowej w Beskidzie Sądeckim, oraz Policę i Babią Górę w Beskidzie Żywieckim, a przy naprawdę dobrej Skrzyczne w Beskidzie Śląskim oraz Lackową i Busov w Beskidzie Niskim. Dziś widoczność jest nienajgorsza, choć do ideału jej daleko. Mimo to cieszymy oczy pięknym widokiem. Gdy byliśmy tu po raz pierwszy padał śnieg, a widoczność ograniczała się do kilkuset metrów i z trudem dostrzegaliśmy zarys Stumorgowej Polany. Teraz z niedowierzaniem oglądamy dookolną panoramę. Mogielico, chyba Cię polubię...

Na pierwszym planie Kiczora, na drugim Gorc, na trzecim Tatry

Widok z wieży w kierunku zachodnim

Widok w kierunku wschodnim - Modyń
Na horyzoncie widoczne Lackowa i Busov
AKAPITNa wieży nie da się zbyt długo wytrzymać. Mimo że mamy już na sobie wszystko co tylko mieć możemy, szybko marzniemy, bo wiatr wychładza nas błyskawicznie. Schodzimy zatem na dół. Na jednej z podpór są umocowane tabliczki szlakowe. Ech... poszłoby się... Póki co postanawiamy zejść jeszcze niżej – na Stumorgową Polanę. Bardzo stromą kamienistą drogą schodzimy około 100 m w dół. Na granicy lasu stoi kilka ławek ze stołami. Sadowimy się na jednej z nich. Inne też są zajęte. Piękna pogoda przyciągnęła na szczyt sporą liczbę turystów. Widok stąd jest też niepowtarzalny, choć północna strona horyzontu pozostaje niewidoczna.

...poszłoby się...

Na Stumorgowej Polanie

Stumorgowa Polana

...gdyby nie ten zimny wschodni wiatr...
AKAPITNo i wszystko byłoby fajno, gdyby nie ten wschodni wiatr...
AKAPITDobra, pijemy po kubku herbaty i idziemy, bo nas tu do imentu wywieje. Ale żal jest odchodzić z takiego miejsca, to fakt bezsporny. Kurcze, mógłbym tu zamieszkać. Choćby w szałasie. Dotąd uważałem, że widok z Wysokiego Wierchu w Małych Pieninach nie ma sobie równych. Chyba zaczynam zmieniać zdanie... Do widzenia Stumorgowa Polano. Mam wrażenie, że jeszcze nie raz się spotkamy. (Tu mogę zapewnić, że wrażenie zmieniło się w rzeczywistość. Do chwili obecnej odwiedziłem to miejsce łącznie 6 razy i na pewno licznik się na tej cyfrze nie zatrzyma.
[przypis autora z 2014 r.])
AKAPITWracamy, okrążając szczyt od zachodu i zawadzając o fragment niebieskiego szlaku do Jurkowa. Schodzimy z niego jednak na północ i w poprzek polany, przez którą szliśmy na szczyt docieramy spowrotem do ścieżki malowanej na zielono. Po drodze wpatruję się w horyzont. Nie bez powodu. Dostrzegam jaśniejącą zabudowę Krakowa. A że z okien naszego mieszkania Mogielicę jak najbardziej widać, to działa to i w druga stronę. Oczywiście trudno o dokładną lokalizację, ale jasny pas budynków majaczący na zachodnim krańcu miasta typuję jako nasze osiedle.
AKAPITZejście na przełęcz Rydza Śmigłego idzie nam błyskawicznie. W dół idzie się, co zrozumiałe, o wiele szybciej. Tymczasem niebo nad naszymi głowami wyraźnie się oczyszcza i zostają na nim jut zaledwie barankowate cirrusy. To również powoduje, że słońce w końcu bierze się do roboty. A to z kolei, że robi się ciepło. A przynajmniej cieplej.

...jasny pas budynków  na zachodnim krańcu miasta...

Powrót na Przełęcz Rydza Śmigłego. Od lewej: Ćwilin, Śnieżnica, Łopień

...zaledwie barankowate cirrusy...
AKAPITNa przełęcz docieramy około 14:30. Co więc zrobić z tak mile rozpoczętym dniem? Trochę nam szkoda wracać do domu o tak nieprzyzwoitej porze. Namawiam Basię do wejścia na Łopień (961 m n.p.m.). To w końcu tylko godzinka do góry. I to według tabliczki, czyli mamy sporą szansę na poprawę tej prognozy. Basia przystaje na moją propozycję acz niechętnie, bo nie nastawiała się psychicznie na drugą tego dnia górę. Szlak niemal od początku prowadzi lasem, tym razem bukowym. Nie widać tu jeszcze nadciągającej z wolna jesieni. Właściwie to jesieni, która właśnie dziś objęła, a przynajmniej powinna była objąć obowiązki. Wszystko tonie w zieleni. Nie jest ona może tak świeża i żywa jak majowa, ale do złocącej się i rudziejącej zeschłymi liśćmi brakuje jej jeszcze więcej. I tylko słońcu nie chce się już wspinać wysoko nad linię horyzontu i wisi zdecydowanie niżej niż w czerwcu. Mimo że pora jeszcze jest wczesna, oświetla świat z lekka już ukośnymi promieniami.
AKAPITDroga na Łopień nie jest trudna, więc kraniec szczytowej polany udaje nam się osiągnąć już po 40 minutach. Niestety polanę tę trudno nazwać miejscem wybitnie widokowym. Otacza ją las i tylko gdzieniegdzie między pniami można próbować coś wypatrzyć. Strzelamy pamiątkowe zdjęcie i złapawszy oddech powoli zaczynamy schodzić. Po drodze uśmiecha się do nas oświetlona popołudniowym słońcem Mogielica. W ciągu jednego dnia udało nam się zaliczyć dwa szczyty Beskidu Wyspowego. A może by tak kontynuować ten wątek i zdobyć również pozostałe? Pomysł wydaje się ciekawy, do tego nie powinien nastręczać trudności, bo przecież większość leży o rzut beretem od Krakowa. W sam raz na jednodniowe jesienne wypady. Spróbujemy? Spróbujemy!

Wszystko tonie w zieleni

Na Łopieniu

...oświetlona popołudniowym słońcem Mogielica...
AKAPITTymczasem tuż przed godziną 16 schodzimy na przełęcz i do samochodu. Zjadamy resztki prowiantu, popijane resztkami herbaty. W końcu zrobiło się ciepło. W słońcu właściwie jest nawet gorąco, ale w cieniu wiatr w dalszym ciągu nie daje o sobie zapomnieć. Szykuje się piękna jesień. A my na tę jesień mamy już bardzo konkretny plan działania. Gdzie pojedziemy za tydzień? Jak to gdzie? W góry!


koniec

Beskid Wyspowy - lista wycieczek