wstęp jednodnióki - lista wycieczek strona główna


14 stycznia 2018 r.
 
Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy
z Kolejami Małopolskimi

pociąg "Gramy, bo lubimy!"
 
trasa:
Kraków Główny – Sucha Beskidzka – Maków Podhalański – Kalwaria Zebrzydowska-Lanckorona – Wadowice – Kraków Główny
[247 km]

mapa

AKAPITOd pewnego czasu śledziłem stronę Stowarzyszenia Miłośników Kolei w Krakowie w poszukiwaniu informacji na temat Kolejowego Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W tym roku już po raz ósmy orkiestrowy pociąg specjalny miał przejechać szlakami województwa małopolskiego. Ja pojadę nim po raz trzeci. W pierwszej wersji planu przejazd miał się odbyć z zaliczeniem m.in. trasy z Suchej Beskidzkiej do Żywca. Nie ukrywam, że ta informacja mocno mnie ucieszyła, albowiem od dłuższego czasu bez powodzenia próbuję przejechać się tym odcinkiem szlaku. Rozkład jazdy ograniczony do jednego piątkowo-niedzielnego połączenia jest tu bowiem wybitnie niekompatybilny z moimi możliwościami logistycznymi. Niestety w fazie przygotowań ten odcinek wypadł z orkiestrowego rozkładu jazdy. Partnerem tegorocznego Finału, podobnie jak w zeszłym roku zostały Koleje Małopolskie i to ich pociągiem został zorganizowany przejazd.
*  *  *
AKAPITNa dworcu jestem sporo wcześniej niż to konieczne. Pociąg startuje o 9:18, ale ma być podstawiony około pół godziny przed odjazdem. W praktyce, gdy wchodzę na perony, zastanawiając się, z którego z nich będzie odjazd, w megafonie słyszę zapowiedź podstawienia składu. Udaję się zatem na czwarty peron, gdzie stoi pięciowagonowy Impuls* w srebrno-żółto-niebieskich barwach. Ku mojemu lekkiemu zdziwieniu nie widzę niemal nikogo oczekującego. To dziwne również dlatego, że mamy dziś piękną słoneczną pogodę, która w dodatku powinna utrzymać się do końca dnia. Jest co prawda lekki mróz, ale nie aż taki, by zniechęcać do wyjścia z domu. Porównując dzisiejszą aurę z deszczem sprzed dwóch lat i zachmurzeniem sprzed roku, jest wręcz idealnie. Bez najmniejszego problemu znajduję wolną “czwórkę”*. Do odjazdu pozostało  jeszcze  sporo  czasu,  wychodzę  więc  na  peron i robię zdjęcia składowi. W tym czasie powoli schodzą się pasażerowie. Jest ich jednak cały czas stosunkowo niewielu. Choć po prawdzie przez poprzednie dwa lata z Krakowa także  nie

Impuls na krakowskim dworcu

młodzi wolontariusze
wyjeżdżały tłumy, ale po drodze pociąg się zapełniał. Za to zdecydowanie więcej niż przez poprzednie lata zauważam przedstawicieli różnych mediów. Co rusz przez skład przechodzi, a to reporter z operatorem kamery, a to sam reporter z mikrofonem. Sam daję się zaskoczyć, bo siedząc ze spuszczona głową i przeglądając dokonania w aparacie, nie zauważam, że właśnie zostałem osaczony przez ekipę TVN. No i muszę kilka słów z siebie wydusić. Mam tylko nadzieję, że moja facjata jest na tyle niefotogeniczna, że materiał ze mną w roli głównej nie załapie się na emisję.
Ruszamy zgodnie z planem. Reporterzy, którzy w międzyczasie opuścili już skład, solidarnie wyciągają teraz mikrofony w kierunku kół stukających na łączeniu szyn. Po drodze zatrzymujemy się na przystankach Zabłocie, Podgórze, Łagiewniki i Sanktuarium. Ludzi nie przybyło. Przy okazji to był mój dziewiczy przejazd nową łącznicą pozwalającą pociągom jadącym w kierunku Skawiny ominąć stację Kraków Płaszów. Niestety przez zabarwione na niebiesko płyty ze sztucznego tworzywa niewiele widać. Kolejny przystanek mamy właśnie w Skawinie. Tu dosiada się kilka osób. Krętą i malowniczą trasą jedziemy w stronę Kalwarii Zebrzydowskiej. Po pewnym czasie widać już wieże położonego na wzgórzu klasztoru, a niedługo potem wjeżdżamy na tutejszą stację. 6 minut postoju wystarcza na krótką sesję  zdjęciową.  W  tym  roku  zauważam  znacznie

mniejszą konkurencję w tej dyscyplinie, niż miało to miejsce podczas poprzednich przejazdów. Kolejny przystanek, nieco poza rozkładem mamy w Stryszowie. Tutaj oczekujemy  kilka  minut  na   mijankę z  pociągiem   IC*   Witkacy  jadącym z Zakopanego do Gdyni. Długa droga przed nim. A zważywszy, że stosunkowo niedługo po starcie ma już około 30 minut opóźnienia... Oczywiście   dzięki   temu   pokładowi

Wisła

w Kalwarii Zebrzydowskiej-Lanckoronie

mijanka w Stryszowie
fotografowie mają możliwość uwiecznienia nieczęsto i dopiero od niedawna spotykanego na tym szklaku Flirta3. Kilka minut później przekraczamy  most   na   Stryszówce i jedziemy wzdłuż zalewu. Wody jest coraz więcej. Od końcówki września, kiedy to jechałem tędy również specjalnym pociągiem w ramach Photoday z Polregio, znów jej przybyło. Powierzchnia jeziora wydaje się zamarznięta. Jest to całkiem możliwe, bo w nocy było kilka stopni mrozu, a woda nie jest tu jeszcze zbyt głęboka. Most w Zembrzycach wisi nad gruntem. Jest nad samą końcówką zbiornika,   więc   potrwa   jakiś   czas,

zalew Świnna Poręba lub jak kto woli Jezioro Mucharskie
zanim stanie nad wodą. W Suchej Beskidzkiej na nasz przyjazd czeka kilka, może kilkanaście osób. Nie ma jednak żadnego oficjalnego “komitetu powitalnego”. Trochę mnie to dziwi, bo jak wspomnę poprzednie dwa wyjazdy, to orkiestrowy pociąg był witany na każdej większej stacji, jeżeli nie orkiestrą, to przynajmniej sporym tłumkiem       potencjalnych       darczyńców i chętnych na przejażdżkę. Dla mnie rekordowy pod tym względem był rok 2016, kiedy między Gorlicami i  Jasłem  zajęte  były

postój w Suchej Beskidzkiej

postój w Suchej Beskidzkiej
nie tylko wszystkie miejsca siedzące, ale i o stojące było trudno. Teraz na stacji witają nas jedynie... strażnicy SOK-u. Postój w Suchej twa pół godziny. Po przeglądzie stacji i zrobieniu kilku zdjęć wracam do pociągu. Mimo słońca jest dość chłodno. Winny temu jest wiatr, którego ciepłym nazwać nie sposób. Ruszając z Suchej, przejeżdżamy najpierw obok dwóch nowych mostów kolejowych na Stryszawce przerzuconych tuż przed jej ujściem do Skawy. Pierwszy z nich zastąpił stary most, po którym pociągi wjeżdżały do miasta od strony Krakowa. Drugi wybudowano na niedawno oddanej do użytku łącznicy pozwalającej na ominięcie stacji, na której dotąd konieczna była zmiana czoła pociągu. Na łącznicy powstał także nowy przystanek Sucha Beskidzka Zamek.

huczna impreza w Makowie Podhalańskim
Kilka minut później dojeżdżamy do stacji w Makowie Podhalańskim. To najdalej wysunięty punkt wschodniej odnogi naszej trasy. Dopiero tutaj ktoś się pociągiem zainteresował. Na peronie oczekuje nas niewielka orkiestra dęta oraz grupa zbójników ubrana w stosowne uniformy oraz wyposażona w dyby, w które ochoczo zakuwa coraz to nowe osoby. Nawet lokalni amatorzy płynów nisko zamarzających stawili się liczną grupą. Stoją jednak na uboczu, przy budynku dworca i ukradkiem popijają ze schowanej skrzętnie butelczyny. O dziwo nie jest to wino marki wino, ale coś wyglądającego jak wódka. W każdym razie jest toto bezbarwne i zapijane pomarańczowym sokiem. Najwyraźniej wyczuli świąteczną  atmosferę  i  dostosowali  do  niej  jakość  i  gatunek  trunku.
Panowie są oklejeni serduszkami, a gdy pociąg po dwudziestominutowym postoju rusza w drogę powrotną, ładnie nam machają.
AKAPITWracamy do Suchej. Na przystanku Zamek stoi długi skład PKP IC zaprzężony w dwie lokomotywy. Czeka aż zwolnimy mu jednotorową linię. Ma chyba 11 wagonów. Czyżby to efekt rozpoczynających się właśnie ferii w woj. mazowieckim? Bardzo możliwe. Wedle wszelkich znaków na niebie i ziemi to EIC* Tatry jadący ze stolicy administracyjnej do stolicy zimowej.
AKAPITW Suchej Beskidzkiej kilka osób wysiada. Najpewniej są to ci, którzy wybrali się stąd jedynie na przejażdżkę do Makowa. I tym razem postój trwa 20 minut, w których czasie na peronie odbywają się konkursy. Do wygrania są bilety do krakowskich instytucji kultury. Kolejnym przystankiem będą Wadowice, musimy więc wrócić wzdłuż zalewu aż do Kalwarii Zebrzydowskiej. Po drodze odbywa się pokaz sztuczek młodego iluzjonisty. Dobry jest. Oprócz zręcznościowych sztuczek karcianych w trakcie jednego z numerów otwiera fabrycznie zamkniętą puszkę Pepsi i nalewa z niej do szklanki... mleko. W czasie jazdy pociągu w jego tylnej części odbywa się także program inny artystyczny. Tam prezentują się zespoły muzyczne. Po drodze przez cały czas przyglądam się możliwościom robienia zdjęć z okolic torowiska. Na kilka wskazują mi inni fotografowie, których po prostu zauważam na strzeleckich pozycjach. Będzie się tu trzeba wybrać. Jednak najpierw musi nadejść albo śnieżna zima, albo zielona wiosna. Gołe drzewa stanowią kiepskie tło.
AKAPITW Wadowicach na dworcu pustka. Może co najwyżej pojedyncze osoby, które jednak błyskawicznie giną w tłumku wysiadającym z pociągu. Dziwne, bo to w końcu największa miejscowość na naszym szlaku. Nie wiem, czy to lokalne władze nie wykazały zainteresowania współpracą z wolontariuszami, czy nie poszła w świat informacja o naszym przyjeździe, a może nikt z mieszkańców nie był zainteresowany. Czy może, co chyba najbardziej prawdopodobne, zadecydowała polityka. W czasie półgodzinnego postoju robię zdjęcia składu i budynku dworca. Ten ostatni jest skądinąd całkiem ładny. Widać efekty niedawnej rewitalizacji. Choć dworca w tym dworcu jest chyba niewiele. Czego się jednak spodziewać, skoro ruch pociągów jest tu mniej niż umiarkowany.

postój w Wadowicach
AKAPITWracamy do Kalwarii Zebrzydowskiej. Do Wadowic przyjedziemy jeszcze raz, choć tak naprawdę nie bardzo wiem po co. Nie wyglądało mi na to, by wsiadł tam ktokolwiek nowy. Po drodze wśród organizatorów z ramienia SMKK rozwija się impreza muzyczna, której kanwą są przeboje z lat 80. Przeboje jednak trochę nietypowe, bo  pochodzące  z  programów  telewizyjnych  dla  dzieci.  Furorę  robi
piosenka o Kulfonie czy Panu TikTak. Następnie repertuar niebezpiecznie zakręca na obce mi rejony muzyki popularnej. Popularnej w tym najmniej wyszukanym guście. Choć widać, że raczej dla żartu.
AKAPITPostój w Kalwarii jest tym razem dłuższy. Mam zatem więcej czasu na zdjęcia. W międzyczasie na stację przyjeżdża pociąg Regio* z Krakowa do Bielska-Białej. Będzie tu zmieniał czoło. Oczywiście natychmiast staje się moim celem. Na peronie znów rozgrywane są konkursy, ale i tu brak jest jakiegokolwiek udziału miasta. Całością zawiadują organizatorzy przejazdu. Wadowice i Kalwaria. Dwa tak silne ośrodki kultu religijnego rzekomo tak silnie nakierowanego na pomoc bliźniemu. Znamienne.


pociąg Regio wyjeżdża z Kalwarii

wadowicki Rynek
AKAPITZnów jedziemy do Wadowic. Na miejscu okazuje się, że tym razem postój potrwa ponad dwie godziny. Kurcze, jakoś mi to wcześniej umknęło. Co prawda, gdybym się uparł, to za godzinę będzie tu pociąg z Bielska do Krakowa, no ale przecież nie aż tak nie wymięknę. Przez chwilę zastanawiam się jak ten czas wykorzystać. Podobnie jak część orkiestrowiczów decyduję się w końcu na spacer do miasta. Zbliżając się do rynku, słyszę odgłosy muzycznych basów. Aha, czyli jednak cokolwiek się tu dzieje. Na miejscu okazuje się jednak, że scena jest pusta, muzyka rozbrzmiewa z odtwarzacza, a nieliczne namioty ze stoiskami właśnie się likwidują. Trochę wcześnie moim zdaniem. Jest ledwie po godzinie 14. W zasadzie pozostały tylko stoiska z jedzeniem, gdzie za wrzutkę do orkiestrowej puszki można zjeść bigos albo nabyć tackę z ciastami. Stoisko GOPR-u, na którym prowadzone były pokazy pierwszej pomocy, właśnie zaczyna się składać. Po innych zostały tylko puste namioty, które obsługa sukcesywnie likwiduje. Inna rzecz, że ludzi na rynku też jest niewiele. Jednak są to naczynia ściśle połączone. Chwile później  na  scenie  pojawia  się  konferansjer i zapowiada licytację karnetów i voucherów. Licytacje te prowadzi jednak mocno od niechcenia, jakby nie do końca zależało mu na kwocie, jaką uzyska. I tak karnet na 10 jazd konnych oddaje za  jedyne  75 zł  (dla  niezorientowanych  godzina  jazdy  konnej  dla  osoby
doświadczonej to minimum 25-30 zł, dla świeżaka 35-40 zł), a za voucher na profesjonalną sesję fotograficzną połączoną z równie profesjonalnym makijażem dla pani targuje ledwie złotych sto. No dobra, rozumiem, że jest może zimno, on nie ma czapki i że nie chce mu się tak stać na mrozie i wietrze, ale takie kwoty są wg mnie po prostu śmieszne, żeby nie rzec żenujące. Odnoszę ponadto wrażenie, że licytującymi kieruje raczej okazja do nabycia czegoś za bezcen niż faktyczna chęć pomocy dzieciom. Smutne to.
AKAPITOpuszczam rynek i idę kawałek wzdłuż ulicy Mickiewicza. Mijam I Liceum Ogólnokształcące im. Marcina Wadowity. To tutaj w latach 1930-38 uczęszczał do ówczesnego gimnazjum Karol Wojtyła. Dla upamiętnienia tego faktu na froncie budynku ustawiona jest ławeczka, na której przysiadła na chwilę skromna postać czytającego książkę ucznia w gimnazjalnym mundurku. Inskrypcja na postumencie parafrazuje słowa Papieża: “Tu wszystko się zaczęło”. I jest to pierwszy pomnik wielkiego Polaka, który mi się naprawdę podoba. Dlaczego? Bo jest po prostu skromny.


Tu wszystko sie zaczęło
AKAPITWracam z wolna na dworzec. Zjawiam się akurat w momencie przyjazdu dwóch składów. Pierwszy to pociąg z Bielska-Białej do Krakowa, drugi w dokładnie odwrotnej relacji. Wadowicka stacja chyba dawno nie miała u siebie trzech pociągów jednocześnie.
AKAPITSłońce już się schowało za horyzontem, zaczyna się z wolna zmierzchać. Robię jeszcze kilka wieczornych fotek, po czym instaluję się w pociągu. Jest tam zdecydowanie cieplej. Zjadam ostatnią kanapkę i zagryzam ciastkami, które wczoraj upichciłem. Dietetyczne, ale energetyczne. O 17:07 ruszamy w drogę powrotną do Krakowa. W pociągu zostali najwytrwalsi. Za oknami nastały ciemności, na szczęście jednak w tym roku obywa się bez przygód i usterek technicznych. Mamy i światło i ogrzewanie. W Kalwarii zmieniamy czoło i teraz już prostą drogą zmierzamy do Krakowa. Na przystanku Kraków Zabłocie czeka nas kilkuminutowy nieplanowany postój. Niestety odcinek do Krakowa Głównego jest jednotorowy i wiąże się to ze sporymi utrudnieniami w ruchu pociągów. Przepuszczamy dwa składy jadące z przeciwnego kierunku i dalej już bez przeszkód osiągamy końcową stację.
AKAPITDo zobaczenia za rok! Sie ma!

ożywiony ruch w Wadowicach

Wadowice po zmierzchu

konkurs

Więcej zdjęć orkiestrowego Impulsa znajduje się w Lokomotywowni.

* - odnośniki z wyrażeń okraszonych gwiazdką prowadzą do wyjaśniającego ich znaczenie kolejowego leksykonu.
jednodnióki - lista wycieczek